wysokie napięcie rzekotu żab
zatrzymuje akcję
serca stają na krawędzi nieba
prawdziwego i nieba-fałsz
o ćwierć tonu niżej
pod dźwiękiem
wuzetkę atramentu
daj mi
srebrną stalówką księżyca
to się nazywa
restytucja krążeniowo-oddechowa
trocheotobia (wulgarniej)
wezwiesz pomoc
przyjadą białe kitle
z kitli kieszeni
wysuną żmije z sykiem
czarny otwarty ze zdziwienia dzióbek
i uszczypną mnie nocą w łopatki
oddychać nie oddychać
oddychać
nie oddychać
niech się pan w końcu zdecyduje
konieczne bańki
zapiszą Ci na fragmencie bandaża
od rozpalonego ognia
podchodził będziesz do mnie na palcach stóp
a w palcach dłoni
przyniesiesz mi szczyptę piekielnego słońca
i posypiesz kręgosłup
jak cynamonem
dla niepoznaki zaśpiewasz piosenkę
o tej, która nie zważa na chłopców
zabierzesz wszystkie lusterka z królestwa
żebym nie patrzyła
na wielkie tłuste piegi w kształcie malin
bo tak się kończy
jeśli tego nie wiesz, chłopcze
puszczanie baniek zrodzonych z płomienia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz