27.12.2008

Epoka Jaśminu




jaśminiło mi się, choć snem nazywać niebywałe
milknące ciepło twoich drgnień na skórze
(znajduję je strużyną blasku
zaklęte w kozi róg poduszki)

że miałam pełne dłonie ciebie,
w mieszkaniu złotej klatki pustym

i jaśminiło mi się jeszcze,
że tamto miasto które dało
ustom twym pewność a mi sprzeciw
kuglarzy sztuczką oddychało
pochlipywało ogni deszczem

i biel firanki której nawet
nie wystarczyłoby na welon
i flirt kuglarskich kart bez talii
fioletem tnący ranków przelot

i jeszcze jaśminiło chyba
że do mnie nic nie powiedziałeś
tylko to ciało spochmurniałe
walizki pocałunki szyba

a pod tramwaju cienkim nożem
kuglarze ognie i papuga
ze złotej klatki co nad łożem
opaść wahała się jak szaruga

20.12.2008

nóż leży tam

na pozór Wszystko jest zdyscyplinowane i twarde: nie poddaje się przeciwnościom i na jeden skowyt rozumu staje na baczność. prezentuje mi broń.

ale tuż za zlizaniem papierka i schrupaniem wstążeczki czai się niepostrzeżenie spostrzeżenie, że broń jest, niestety, nieprzystępnie przytępa.
przykro nam, nakład się wyczerpał, w magazynie brak.
przekartkowałam magazyn własnozręcznie, ostrości nie ma.
Trzeba będzie operować obiektywem! mruknęłam pod nosem. Subiektyw pochylił się nad ladą, aby lepiej słyszeć. A pochylić się nad taką ladą - nie lada ladą! - trzeba mieć gibkość i pewien zmysł nierównowagi, jaka szkoda że w tym sklepie takie słabe światło...

idę ostrzyć. drzwi na wprost, nieco na wyrost: nie taki wzrost, choć niezły przyrost. Podobno w dekadzie się podwoi. Po dwoje przechodzilić by mogli przez takie podwoje, gdyby była aż taka potrzeba. Może na pogrzebach? "chciałem się o panią ostrzec: niech pani nigdy nie chodzi się strzyc do konkurwencji" Ależ skąd, myślę sobie, nie zamierzam - ale Panu się nie zwierzam, nikt nie musi zwiedzieć, że ja tu tylko przelotem. "naostrzę ostrze potem... a teraz, niech pani pozwoli... cozza włooochy". No, pardon. Nie będzie mi loków nawijał Pan Talon. Oburzył się jak ożywo, że kupuje paliwo za gostówkę. "Naostrzy pan?"

Na czas oczekiwania zanurzam wątkliwości w ukropikalnym sobbecie. Dwa plunięcia kawą w prawo, tuż za parawanikiem para bawi się naleśnikiem, wzajemnie wydłubując go sobie z zębów. Nie po to przyszłam na ten świat, żeby wymiotować przez parawan. A jednak!

W mieście nożowników nie mieli biblioteki, a jedynie listotekę: przysyłano tu wszystkie nieotwarte Cor es pond en Cie by specjalna pani, listotokarka, swoimi nóżycami przeciąć mogła dziewicze kupertki. znać, że czerpała z tego rozkosz, dopóki nie dopadło jej znóżenie. Wówczas stąpała chwilę hardo po ziemi, a wtedy dłudzy zgłodniali orzeczeń rzucali się podłogiem w ten barłóg, bez nóg chwilowo pani listotokarki.

Znajduję list:

"W łodzi mieści, dnia... który następuje po... I takatostrofa: Najdroższy Mój, jest z Ciebie kawał niezłego darnia - widziałam jak spieniałeś. Pełno w Twym sercu korników, lecz powiedz tylko słowo owo, ja się przed Tobą aż po korzeń ukorzę."

Kierując się od listoteki po nóż, myślę: "co to za słowo owo, którego brak odczuwała tak nadobna pani, czy słowo owo się w łodzi przedmieści?" Pan Talon oddaje nóż, już się do loków mych nie przykręcając. Adios.

Odchodzę zamiastto - dymi dym i im imiona pisze nad, nadające się to długiej paranoweli. W kieszeni błotosięgnego mego płaszcza pięcznieje zaostrzony nóż. Już?

6.12.2008

kobieta przed miotem

budzi się z ustami pełnymi wyrzutów sumienia. niebo skręca się z ziemią w szorstki powróz w sam raz. lustro łasi się do rozpłatanych myśli. Zimna tafla odparowuje resztki rozemocjonocy, spocone odbija uliczne oczy. Gdzieś od horyzontu przeciągnie się uchybionym oknem rozkład pociągów. Jęki nagłych zahamowań i rytmiczkający ruch.

To jakby śpiewał chór ulicznic, latarnic chór łukowato prężący pierś w wibrato. Czy nie czynnieje, czy nie dnieje? Papierek lakmusowy nieba przepawia się w fiolecie i odcina konturówką spuchnięte po wieki jutra.

Naciąganie rajstop na introtuarną pozycję-pro-forma musi przebiegać w największym sukpieniu. Żeby nie puścić oczka. Żeby oczka nie uronić. Uchronić? Można by wszakże, ta pani wskaże. Czym tu się szczyglić, miła pani? Małymi paniami my jesteśmy wybrukowani!

Sukiemka wpełza tak - by się podrzyć. Daj swemu ciału pożyć, żryć. Wachlowanie nie usta nie, lip styk do lip. Pójdzie między drzewa całować je pod lotkami, bo nie wypadła, oj nie, sroce spod ogona ona. Oj, nie. Przed parkiem jeden skręt w lewo, jeden skręt w prawo, razem dwa skręty, żeby się dobrze zmachać. Jeszcze macha? Długa droga - od ławki pod pawki pawiki ławiki na ławice. Lwice karmione z ręki przez pręty mają nad wyłaz smutne jednoczy. Przez tę aż na zbyt paralelę rusza śmielej w kierunku świata bezkratycznego, do Niego.

Ale oko konta k'tach tach tach, kupmi lowmi, dajmi dajmi, mi mi mi, próba mi-krok-on-uuuuUUUuuuuu, KUPMI mnie !!! chcę być bezprzeczna... Niedorzeczna poprzeczna wzdłuż łóż... JUŻ. daj nóż będziemy się rozcielać. nic nie trwa wiesznie, wiesz, nie?


budzi się z ustami pełnymi wyrzutów sumienia.