20.12.2008

nóż leży tam

na pozór Wszystko jest zdyscyplinowane i twarde: nie poddaje się przeciwnościom i na jeden skowyt rozumu staje na baczność. prezentuje mi broń.

ale tuż za zlizaniem papierka i schrupaniem wstążeczki czai się niepostrzeżenie spostrzeżenie, że broń jest, niestety, nieprzystępnie przytępa.
przykro nam, nakład się wyczerpał, w magazynie brak.
przekartkowałam magazyn własnozręcznie, ostrości nie ma.
Trzeba będzie operować obiektywem! mruknęłam pod nosem. Subiektyw pochylił się nad ladą, aby lepiej słyszeć. A pochylić się nad taką ladą - nie lada ladą! - trzeba mieć gibkość i pewien zmysł nierównowagi, jaka szkoda że w tym sklepie takie słabe światło...

idę ostrzyć. drzwi na wprost, nieco na wyrost: nie taki wzrost, choć niezły przyrost. Podobno w dekadzie się podwoi. Po dwoje przechodzilić by mogli przez takie podwoje, gdyby była aż taka potrzeba. Może na pogrzebach? "chciałem się o panią ostrzec: niech pani nigdy nie chodzi się strzyc do konkurwencji" Ależ skąd, myślę sobie, nie zamierzam - ale Panu się nie zwierzam, nikt nie musi zwiedzieć, że ja tu tylko przelotem. "naostrzę ostrze potem... a teraz, niech pani pozwoli... cozza włooochy". No, pardon. Nie będzie mi loków nawijał Pan Talon. Oburzył się jak ożywo, że kupuje paliwo za gostówkę. "Naostrzy pan?"

Na czas oczekiwania zanurzam wątkliwości w ukropikalnym sobbecie. Dwa plunięcia kawą w prawo, tuż za parawanikiem para bawi się naleśnikiem, wzajemnie wydłubując go sobie z zębów. Nie po to przyszłam na ten świat, żeby wymiotować przez parawan. A jednak!

W mieście nożowników nie mieli biblioteki, a jedynie listotekę: przysyłano tu wszystkie nieotwarte Cor es pond en Cie by specjalna pani, listotokarka, swoimi nóżycami przeciąć mogła dziewicze kupertki. znać, że czerpała z tego rozkosz, dopóki nie dopadło jej znóżenie. Wówczas stąpała chwilę hardo po ziemi, a wtedy dłudzy zgłodniali orzeczeń rzucali się podłogiem w ten barłóg, bez nóg chwilowo pani listotokarki.

Znajduję list:

"W łodzi mieści, dnia... który następuje po... I takatostrofa: Najdroższy Mój, jest z Ciebie kawał niezłego darnia - widziałam jak spieniałeś. Pełno w Twym sercu korników, lecz powiedz tylko słowo owo, ja się przed Tobą aż po korzeń ukorzę."

Kierując się od listoteki po nóż, myślę: "co to za słowo owo, którego brak odczuwała tak nadobna pani, czy słowo owo się w łodzi przedmieści?" Pan Talon oddaje nóż, już się do loków mych nie przykręcając. Adios.

Odchodzę zamiastto - dymi dym i im imiona pisze nad, nadające się to długiej paranoweli. W kieszeni błotosięgnego mego płaszcza pięcznieje zaostrzony nóż. Już?

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Malinko, Malinko, Malinko, tak się zastanawiam, jaki sobie stawiasz cel pisząc na tym blogu i dochodzę do wniosku, że to dla Ciebie miejsce, w którym trenujesz, w którym pracujesz nad formą. Treść schodzi na drugi plan. Forma prowadzi treść, a nie treść formę. Ja jestem zwolennikiem treści ponad formę, ale muszę przyznać, że Twoje zabawy słowem są ciekawe i bardzo mi się podobają. Ciągle uważam to za poetyckie, a przede wszystkim muszę chylić czoła, bo niektóre zwroty są naprawdę świetne (np. Cor es pond en Cie - mistrz!). Chyba masz obsesję na punkcie słowa i to Ci się chwali, bo każe się samodoskonalić, a widać, że się nie lenisz. Hmm, chyba powtórzę, co pisałem ostatnio, tzn. uważam, że bardzo dobrze radzisz sobie z formą i powinnaś spróbować czegoś dłuższego, czegoś z głębokim przekazem, jakiejś dłuższej wypowiedzi obudowanej w formę, w której jesteś już niezła. Wszystko jedno czy to będzie zabawa czy coś ukierunkowanego, ale niech ma czytelną treść i daje do myślenia, niech po przeczytaniu siądzie na potylicy i nie wychodzi z głowy przez jakiś czas. Czekam na pierwsze podejście :) A jeśli nie, to poetykuj ;)

malinowe pisze...

Wróblu Najmilejszy na dachu!

Otóż nie. Nie mam żadnego celu w prowadzeniu tego blogu ;], natomiast mam cel w pisaniu - i nim jest, o zgrozo, wywleczenie wszystkiego, co mi zalega na żołądku. NIE WIEM, jak to możliwe, że tego nie widać w tych tekstach. A może to właśnie jest konsekwencją? Może powinnam pisać obce historie i je udramatyczniać? Nie wiem, nie wiem, nie wiem, Wróblu.

Jesteś jednym z oPresjonoPanów, muszę chyba rzeczywiście w końcu spróbować.

Dziękuję Ci za wszystko