26.03.2013

panika punk

Nie masz prawa panikować w tej fryzurze, mówisz. Przez chwilę nawet ci wierzę. Widzę wtedy srebrne igły, którymi wpisujesz mi kosmos płytko pod skórę - nie wiedzieć czemu, to wyobrażenie pachnie olejną farbą.




tu jest bardzo bezpiecznie, bardzo bezpiecznie, zliczam jeszcze raz kąty i ściany, ewidencjonuję książki w równych rzędach, zakładam im karty biblioteczne z nadzieją, że nikt nie przyjdzie ich wypożyczyć. wszystkie zabawki usadzam rzędem pod ścianą i przykrywam brzegiem kołdry, głównie to misie, ale jest też lalka - myślę trochę o tym, że będzie mnie może bodła plastikową nogą w trakcie i tak niespokojnego snu, bo wyraz twarzy ma naprawdę wredny, ale to nie jej wina, myślę, nie jej wina.




grunt to wyobrazić sobie najgorsze, co może mnie spotkać. głód. zimno. czwarta rano, ptaki budzą się i mnie w Skaryszaku. scary, scary, scary-szak. staw podchodzi pod stopy, kolana, gardło. wyobrazić sobie ten smak. czy to mogłoby być najgorsze?

a może zupełnie nie chodzi o ssanie w żołądku, o świąd, o fioletowe stopy, przerośnięte paznokcie, skołtunione włosy. może to o stracone szanse, o karcące spojrzenia jest ten lęk.




w lata tłuste podział jest jasny: albo śpię, albo funkcjonuję - choćby nie wiem jak bardzo sen zawstydzał rzeczywistość, granica jest wyraźna, przebiega około ósmej rano, drzwi zatrzaskują się, amen.

w lata chude - nieważne, czy koszmary, czy ogólna chujowość - na granicy snu i jawy wymywa się niewielka jaskinia, w której leżę w pełni władz umysłowych, ale bez możliwości poruszenia choćby powieką. pod dłonie przychodzą wtedy najpiękniejsze zwierzęta, najsłodsze głosy wołają: spójrz, ale ani głowa, ani dłoń nie są posłuszne ja.

i duszność.

w takich momentach trzeba całym wysiłkiem woli opanować panikę i wbrew intuicji pozwolić sobie opaść o jeden poziom głębiej.




i niech się przyśnią wieczne śniegi, zimno aż do kości, bieda i głód szalonego parasolnika, który bał się zostać konstruktorem balonów.

a potem czekać. czekać na lepsze.


22.03.2013

kosmos





codzienna katastrofa. zatoka zalana ropą. lista metod zarządzania kryzysowego, które zawiodły, ściga się z listą metod, które strach wypróbować. więc może wibracja.








jak przykazał B., wpycham kulkę dźwięku najpierw w podniebienie, potem przesuwam ją przez zęby, aż do nosa, w bok. w przerwie na zaczerpnięcie powietrza gitara przejmuje dźwięk. rezonują szyby w regale z książkami. tylko szafa głucha. czas nakręcić zegar.