21.05.2008

wiercio-willa


Drzwi do wymarzonego domu, otoczone ramą lustra, w którym przejrzeć będzie mógł się każdy, nim zapuka - zadać sobie pytanie: czy na pewno chcę wejść? z czym przychodzę? z czym chcę wyjść?

po otwarciu drzwi zalewa Cię strumień słów aż po usta, dławisz się lekko przez chwilę, nim do uszu resztką powietrza docharcze cię pieśń dziwnie znajoma:

To jest nasza Wiercio-willa,
tutaj drzwi się nie uchyla
bo wylewa się na świat,
co gromadzę tu od lat
Sława słów to puste dźwięki
Pusto lane z pustej ręki
Wprost czerpane z głębokości
w całej swej niedosłowności
-
To jest nasza Wiercio- willa
tajemnicy Ci uchyla
Daje w ręce złoty klucz
Ty się kluczem tym nie zbrucz

A.

- Chyba nie zbrukaj... -powiesz wtedy, a drzwi zatrzasną się z hukiem. I nigdy się nie dowiesz, co było dalej!


B.

a jeśli jednak nie zapytasz

i tak szczęśliwie się złoży, że drzwi się nie zatrzasną - nie wiem, doprawdy, czego mógłbyś bardziej żałować. Utoniemy w słowach, mój słodki, w przypisach odnoszących Cię do spalonych biblii, do zwęglonych jedynych egzemplarzy ulotnych druków. A cóż to za biblie nad teatralne programy, gdzie na szarej tekturze próbujesz odciąć siebie od świata - powiedzieć: oto jest ludzkość, oto jest teatr - oto mamy ogromną zdolność nawiasu, potrafimy się sami z siebie śmiać. Spójrz, kochana - powiesz wtedy - jak pięknym jest nasz świat nawiasu, w którym każda - dosłownie każda litera ma swój powtarzalny rysunek, co za każdym razem inaczej się powtarza ... i czy to nie jest - powiesz - kochana, dowód na to, że słusznie zrobiliśmy?

a ja Ci nic, nic nie odpowiem. Będę krążyć tylko między tymi magazynami a czytelnią, a twoim stołem zarzuconym papierami, a twoimi ustami bez przerwy w ruchu - będę nosić puste kosze, bardzo utrudzona, do żylaków na łydkach, będę oddawać Ci coraz pustsze rewersy, sugerując delikatnie, że musiałeś je źle wypisać, że nie ta sygnatura.


Strapisz się. Podniesiesz swoje ciężkie, zakurzone ciało - wciąż tak bardzo wonne - i pociągniesz mnie za rękę na spacer wzdłuż półek. powiesz - połóż tu dłoń, madonno, na ich postrzępionych brzegach, na ich wytartych grzbietach, pieść je. Zaprawdę tylko w tym jest piękno, co poddaje się zachwytom.

Az kiedyś wspomnę dzień, kiedy otworzyłeś drzwi do Wiercio - willi, dzień, kiedy nie zadusiły cię słowa, dzień, kiedy nie zaprotestowałeś mojej nieuprzejmej niepoprawności - i pożałuję, że od początku byłeś dla mnie zbyt wyrozumiały.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Moja jest raczej wersja a), niestety. Nie mogłabym się powstrzymać....

Wiercio-Willa? A skąd taka nazwa?