na pozór Wszystko jest zdyscyplinowane i twarde: nie poddaje się przeciwnościom i na jeden skowyt rozumu staje na baczność. prezentuje mi broń.
ale tuż za zlizaniem papierka i schrupaniem wstążeczki czai się niepostrzeżenie spostrzeżenie, że broń jest, niestety, nieprzystępnie przytępa.
przykro nam, nakład się wyczerpał, w magazynie brak.
przekartkowałam magazyn własnozręcznie, ostrości nie ma.
Trzeba będzie operować obiektywem! mruknęłam pod nosem. Subiektyw pochylił się nad ladą, aby lepiej słyszeć. A pochylić się nad taką ladą - nie lada ladą! - trzeba mieć gibkość i pewien zmysł nierównowagi, jaka szkoda że w tym sklepie takie słabe światło...
idę ostrzyć. drzwi na wprost, nieco na wyrost: nie taki wzrost, choć niezły przyrost. Podobno w dekadzie się podwoi. Po dwoje przechodzilić by mogli przez takie podwoje, gdyby była aż taka potrzeba. Może na pogrzebach?
"chciałem się o panią ostrzec: niech pani nigdy nie chodzi się strzyc do konkurwencji" Ależ skąd, myślę sobie, nie zamierzam - ale Panu się nie zwierzam, nikt nie musi zwiedzieć, że ja tu tylko przelotem. "
naostrzę ostrze potem... a teraz, niech pani pozwoli... cozza włooochy". No, pardon. Nie będzie mi loków nawijał Pan Talon. Oburzył się jak ożywo, że kupuje paliwo za gostówkę. "Naostrzy pan?"
Na czas oczekiwania zanurzam wątkliwości w ukropikalnym sobbecie. Dwa plunięcia kawą w prawo, tuż za parawanikiem para bawi się naleśnikiem, wzajemnie wydłubując go sobie z zębów. Nie po to przyszłam na ten świat, żeby wymiotować przez parawan. A jednak!
W mieście nożowników nie mieli biblioteki, a jedynie listotekę: przysyłano tu wszystkie nieotwarte
Cor es pond en Cie by specjalna pani, listotokarka, swoimi nóżycami przeciąć mogła dziewicze kupertki. znać, że czerpała z tego rozkosz, dopóki nie dopadło jej znóżenie. Wówczas stąpała chwilę hardo po ziemi, a wtedy dłudzy zgłodniali orzeczeń rzucali się podłogiem w ten barłóg, bez nóg chwilowo pani listotokarki.
Znajduję list:
"
W łodzi mieści, dnia... który następuje po... I takatostrofa:
Najdroższy Mój, jest z Ciebie kawał niezłego darnia - widziałam jak spieniałeś. Pełno w Twym sercu korników, lecz powiedz tylko słowo owo, ja się przed Tobą aż po korzeń ukorzę."
Kierując się od listoteki po nóż, myślę:
"co to za słowo owo, którego brak odczuwała tak nadobna pani, czy słowo owo się w łodzi przedmieści?" Pan Talon oddaje nóż, już się do loków mych nie przykręcając. Adios.
Odchodzę zamiastto - dymi dym i im imiona pisze nad, nadające się to długiej paranoweli. W kieszeni błotosięgnego mego płaszcza pięcznieje zaostrzony nóż. Już?