18.04.2009
wysoka częstotkliwość
szklany poranek. karmię ryby okruchami nadgniłej przestrzeni.
wejście lub wyjście kolejnego mężczyzny powoduje przeciąg. za skowytem otwieranych drzwi balkonowych wlewa się jak z wiadra przy czyszczeniu podłogi zielony, lepki niepokój. wciągam nogi na łóżko. z kserówki traktatu filozoficznego szybko sklecam łódki. puszczone swobodnie płyną z powrotem za próg mieszkania, gdzie wita je fanfara pierzastego szczebiotu. Wiwat Królowa Celulozy!
W moich butach na obcasach, kupionych na takie właśnie okazje, podchodzę do okna i odsłaniam firankę. Świergot wzmaga się niecierpliwie. Na szyldzie sąsiedniego sklepu z tanią biżuterią i nakryciami głowy dostrzegam źródło dźwięku: dwa naczupurzone pompony szarości. To wróbel podaje wróblicy miłość tylnymi drzwiami, od zaplecza, od kuchni.
Pan Bóg wyganiając nas z raju odebrał nam ten dźwięk za karę:
żeby już zawsze sąsiadki zamykały z trzaskiem okno na naszą miłość,
choć otwierają je szeroko - na ptasią.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Srogo.
Prześlij komentarz