17.06.2009

oczekiwanie na wybiut. Pierwsza rozmowa z Marianną.

Fakt, że takie upewnienie łatwo wyklucza niepokój, że kultura chętnie wymierza kary bądź spycha na margines tych, którzy nie odgrywają iluzji esencjonalizmu płci kulturowej, powinien być wystarczającą oznaką tego, że na pewnym poziomie istniej wiedza społeczna o tym, że prawda bądź fałsz płci kulturowej zostały wymuszone społecznie i pod żadnym względem nie stanowią konieczności ontologicznej.

- Bardzo mi przykro, ale najwidoczniej jeszcze w dzieciństwie ktoś pod moją nieuwagę podpierdolił mi to upewnienie - mówi do mnie Marianna teatralnym szeptem, nachylając się nad stolikiem. Jej bujne piersi rozlewają się teraz na błyszczącym blacie - Prawdopodobnie było to wtedy, gdy bawiłam się lalkami na kocyku. wpuszczałam im wtedy pająki pod sukienkę i myślałam o tym, że zarówno pająk, jak i lalka, czerpią z tego mojego gestu skazującego ich na siebie nawzajem wiele przyjemności. Choć przecież nie miałam wtedy pojęcia o istnieniu kobiety-pająka. W ogóle miałam niewiele pojęcia.

Przez chwilę czytamy, ale ciało Marianny przygotowane jest do wypowiedzenia kolejnego zdania, nie mogę się więc skupić, przebiegam wzrokiem litery, cofam się o akapit...

- Potem kazali mi prostować plecy. A ja wcale nie chciałam się prostować, bo wtedy dziewczęta i chłopcy nie patrzyli mi w oczy, tylko na TO. Nie chciałam również nosić butów na obcasie i spódniczek, bo były, najzwyczajniej w świecie, kurewsko niewygodne i marnie się w tym siadało po turecku. Później nie chciałam nosić "fryzurek", a na studiach koleżanka podpowiedziała mi w dobrej wierze, że ja mam "po prostu włosy" i że to jest zupełnie co innego. Kiedy pierwszy raz przyszłam w spódnicy z indiaszopu na ćwiczenia z łaciny, po zajęciach przyznano, że "w końcu jestem sobą". Po pierwszej mikrofonowej próbie zespołu rockowego, gdy naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce, kolega odprowadzający mnie na przystanek przerwał rozmowę w połowie i powiedział "Marianno, idź bardziej jak KOBIETA, bo tak jakoś dziwnie mi z tobą". "Jak kobieta - roześmiałam się - czyli...?" "Nie mam pojęcia - przyznał z rozbrajającą szczerością kolega - one to robią jakoś inaczej". Oczywiście nie przeszkadzało mu to później wykładać mi szczegółowej budowy teleskopów, ale w dupie miałam jego gwiazdy.

Patrzę na Mariannę z niedowierzaniem.

Goni mnie banda furiatów, nierówno im pod kopułką od kipiącej inteligencji. chętnie uchyliłabym im pokrywki, gdyby nie wymagało to demaskacji ich małpiej natury. Zasiadłabym wówczas do stołu z nożem i widelcem. Czekała na Gombrowicza. I na obiad.

W upały kupały cechuje mnie bezczelny dydandyzm - zwieszam nogi z mojej makabryczki ciągnionej przez dwa narowiste konie z Królestwa Obojga Płci. Mam nadzieję, że znajdę w końcu kogoś, z kim będę mogła uprawiać dziki sens, a zaraz potem opublikuję swój spóźniony WYBIUT, pt. "v. beaut" czyli tomik, o jakim nie śniło się wszym filozofom.

1 komentarz:

le. pisze...

na zajęcia z kopirajterstwa miałam zrobić reklamę swojej zalety. na pytanie o nią jeden z mężczyzn odpowiedział, że "często myślisz zupełnie po męsku", drugi zaś "zdecydowanie kobiecość". to tak, z traum osobistych.