18.06.2009

Ślinienie ołówka. II rozmowa z Marianną

a olbrzymie rozpuszczone włosy wioną za nią jak lecące harpie

czasami mam wrażenie, że podają mi dłoń. być może chichrolą się gdzieś na dachu BUWu i strzelają do mnie oczami, a ja jestem zbyt głupia, by ich dostrzec.

dzisiejszy czwartek jest jak ogryzek - z której strony by na niego nie spojrzeć, czegoś mu brakuje, by być tym, czym był jeszcze widziany z perspektywy poniedziału. Cykle księżyca. Pełni na razie nie widać na horyzoncie. Może powinnam podkarmić go pigułką? Jeden miesiąc i wygładzi mu się cera. Może będzie nieco bardziej pewny siebie.

O, nocy, wyzwól mnie od złych,
warczących w wietrze skrzydeł,
od młyńskich kół i od krwawiących szprych
i od szatańskich sideł


nie dziwię się, że Tuwim był satanistą.


Może lepiej w nurt się zanurzyć
I nie mówić, nie mówić, a płynąć

łowco słów, zapomniany i smutny
Zaśpiewajmy razem przy flecie
O tej rzece żywej, okrutnej
I tonącym, tonącym poecie.




I w kim się na nowo narodzisz,
gdy noc po kałużach brodzi,
szumiąc deszczami przez sen?


mogłaby także szumieć dreszczami, sądzę. ostatnio budzi się we mnie heretycka myśl korektorska - ślinię koniec ołówka i już - już - już bym poprawiała. a to metaforze przycięłabym zbyt dalekie skojarzenie, a to przydawkom dorysowałabym wąsy...

I mało tego, jeśli nie uda mi się siebie powstrzymać, jestem zadowolona z efektu.

Marianna patrzy na mnie z pogardą z drugiej strony stołu. Dobrze wiemy, że miałam się uczyć.

- Opowiadałam dziś o tobie jednemu z n i c h - podsuwam jej kartkę z niezamierzonym szelestem.
- I co powiedzieli? - odpisuje Marianna koślawo
- Nic takiego, że mam nietuzinkową zdolność interpretacji. Tak już bym chciała stąd wyjść... Obiecaj, że dziś wieczorem opowiesz mi tę historię do końca.

Marianna mruga do mnie okiem obficie pomalowanym czarną kredką. Spuszczam wzrok na książki.

Brak komentarzy: