25.10.2007

Fabula rasa

Proszony o opinię słowną na temat słów (O, Metatekstualności dziewicza i nieskończona!) P. zakrzyknął wirtualnie:

"Więcej fabuły!"

zabrzmiało to jak
mehr licht i ostatecznie sprowadziło mnie do poziomu, ustawiło do pionu i nakazało samodyscyplinę niemalże pozytywistyczną.

Prowadząc mnie krętymi korytarzami operowych czeluści, w których wszystkie tartuffe'y i szalbierze pod przywództwem miałczących behemotów spędzają upojne noce po zakończonych przedstawieniach, znakomity Mój Profesor wyjawił mi najmroczniejszą tajemnicę dzisiejszego wieczoru:

Wszystko zależy od Ciebie

pozwoliłam sobie strawestować tę mądrość brnąc w łomot Tra-tra-tra-kt-kt-kt-ktu-ktu-uuuuuu Królewskiego z Martą Cze pod ręką i Martą pod pachą, zasłyszawszy taką oto rozmowę dwóch nobliwych jegomości, z których jeden rozmawiał, a drugi był odbiorcą rozmowy:

nob.jeg.1: Zobacz, kładną takie szmaty... Kiedyś, jak brukarz kładł bruk, to tak kładł, że mu nic nie przeciekało, a teraz... teraz kładną takie szmaty pod spód, żeby nie przesiąkała woda do wodociągu.
nob.jeg.2:... (skręcając szyję we wskazywanym kierunku)...

Nie jest to odkrycie ostatnich dni. Dobrze już wiedziałam, pisząc listy do Le, że moja szklarnia była pewnym znakiem na ten rok. Nic o nas bez nas. Nie napiszę nic dobrego o czymś, czego w życiu nie doświadczyłam. Dlatego muszę doświadczać, podróżować, tułać się i wsłuchiwać w odgłosy otoczenia, bo staję się z nim tożsama, gdy staję przed tabula rasą.

Orzeszkowa patrzy na mnie z góry. Dumna.

Brak komentarzy: