16.01.2009

dzikie koty - to je karm

Nie widzę sensu w pisaniu stąd listów. Domyślasz się, że nie chcę nikogo w to wciągać, a już najmniej - Ciebie,wygrzewającego grzbiet swoich marzeń na dachu miasta, w którym nocuję. Nie jestem w stanie nawet dotknąć słowem tego, co powinno być przez nie zawinięte w kokon. Nie mogę nawet w to uwierzyć. Ani przez chwilę.

Używanie słów z Tego Rejestru byłoby gestem rozpaczliwym, który niczego nie chce oprócz tego, żeby wydostać się z tej studni - i użyć innego kodu.

Pisanie do Ciebie stąd nie przynosi żadnej korzyści, jest jak "TU BYŁEM" wyryte na korze drzewa, o które oparła się euforia - a "TU BYŁEM" pisze się albo dlatego, że się nie wierzy, że można będzie kiedyś wrócić w to miejsce, albo dlatego, że się jest doskonale świadomym zapętlania się czasu.

Bawi mnie to. Jestem tu i nie widzę ani skrawka nieba (w miejscu, gdzie przeczuwam, że powinno być niebo - gdzieś w przetarciu ciemności nad moją głową), nie wiem, kiedy nastąpi zmiana. Mimo wszystko przeczuwam, że nastąpi. Chociaż za każdym razem spadam tutaj o piętro niżej, wciąż coś wyciąga mnie na powierzchnię.

Jedyne światło - to zimne blaski podziemnych korytarzy, w których mogę bawić się ze swoimi snami w głuchy telefon. Mówią, że poza miękką krawędzią jasności jest nic. Że świat w końcu przestał grać swoją rolę i zwinął się jak manuskrypt - do tej najmniejszej mojości, skrzącej się bez echa w tamtych rozległych łżeestrzeniach. Są tylko miękkie czapy umarłych księżniczek o nieprawdopodobnym makijażu, które strącam turkusową powieką na samo dno źrenicy.


Płuca mam pełne jazdy na sankach.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

"Nie jestem w stanie nawet dotknąć słowem tego, co powinno być przez nie zawinięte w kokon." - świetnie to ujęłaś, podoba mi się :) A "łżeprzestrzeniach" chyba lepiej by wyglądało jako 'łżestrzeniach', hm? Tak mi się nasunęło. I nie pierwszy raz już całość jest bardzo poetycka i zgrabnie skrojona. A tytuł i zakończenie dają do myślenia... i nawet po myśleniu pozostają niejasne. Ale ładne toto :)