15.02.2009

szawa

warszawa niedzielę pije jak cykutę
i opierając podbródek na ceracie
przechyla ciężko siwą głowę
udaje że słucha

jak kruki mdleją od huku swoich skrzydeł
który echem wracając od szarych płyt
powiela ich stado w nieskończoność
czyni je narodem

jak na jaśniejszym brzegu wisły
zamiast szemrania kołowrotków
łopoczą to czarne, to białe na przemian
flagi gołębich piór

jak dzikie mewy ogłuszone przestrzenią
pikują na zebry pojące się w kałużach
by te spłoszone wśród galopu
gubiły spod kopyt
pożółkłe strzępy gazet

a wróble tak sprytnie, jak im przykazano
zbierają tę słomę chichocząc
i wiją sobie bez pośpiechu
gniazdo - wielkie, płowe słońce
na głowie kopernika

Brak komentarzy: