26.03.2009

punkt ksero (pomysł I)




W mieście, które pamiętam, punkt ksero był położony przy dobrze oświetlonej ulicy biegnącej wzdłuż rzeki. Najłatwiej było dojechać tu z centrum - wystarczyło wsiąść w którąś z korkowych łodzi i spłynąć z nurtem aż do mostu. Ale pojawiali się także klienci z obrzeży miasta (a nawet z peryferii), albowiem tylko w naszym punkcie zakupić było można miłość.

Pracowałam tam od świtu do nocy, w dusznej, szklanej budce, otoczona półkami. Szyby to była konieczność - prowadziliśmy bowiem wymianę walut i trzeba było zapobiegać kradzieżom, ale półek w takiej ilości nigdy nie potrafiłam uzasadnić. Stały na nich książki z serii NNNP (których nikt nigdy nie przeczyta), słoiki pełne gorzkich konfitur, zwoje niemodnych chyba od zawsze tkanin, pudełka śrubek, gwintów i gwoździków a także szereg pudeł, których zawartości nie miałam odwagi poznać.

Nie byłoby jednak w tej pracy najgorzej, gdyby nie fakt, że przychodzili tu nieodpowiedzialni klienci.

Procedura zakupu była aż nazbyt prosta. Gdyby ktokolwiek słuchał moich zaleceń... uniknięto by może przeróżnych komplikacji.

Najczęściej łamano zasadę: PRZY OKIENKU MOŻE PRZEBYWAĆ TYLKO JEDEN KLIENT. Przynajmniej raz dziennie trafiał się ktoś, dla kogo zapis ten był zbyt trudny do pojęcia. Albo taki, który tę przestrogę zlekceważył, nieświadom tragicznych skutków takiej postawy.

- Dzień dobry. Prosimy pół kilo szczęścia, dwa opakowania zaufania i torebkę spełnienia - stali przede mną uśmiechnięci, ale stremowani; niepewni, czy aby nie odeślę ich z kwitkiem. Ale ja nigdy, przenigdy nie zawiodłam. Pytałam stale:

- Jakie są Wasze Imiona? - i kiedy mi odpowiedzieli, załóżmy, Marta i Stefan, podawałam im przez otwór w szybce sprawunki oznakowane ich inicjałami.

- A teraz proszę odsunąć się od okienka.

I w tym właśnie momencie, w ułamku sekundy, rozgrywa się cały dramat, którego nie umiem, nie mogę powstrzymać zza szyby.

Marta i Stefan lekceważą moją prośbę, ponieważ zbyt są szczęśliwi po nabyciu tak drogocennego towaru. Patrzą sobie w oczy i jednocześnie przeliczają resztę, chowają ją do portmonetki, otwierają ogromną torbę i upychają w niej pakunki - a wszystko to ZALEDWIE O CENTYMETR od miejsca, z którego kazałam im odejść.

W tym samym momencie podchodzi dwoje następnych, bezimiennych jeszcze, interesantów i przez moment spotykają się wzrokiem - Ci odprężeni po udanych zakupach i Ci jeszcze lekko stremowani. Nagle w oczach Stefana zapala się iskra diabelskiego pomysłu: oto dostrzegł, że ta bezimienna klientka, przed chwilą jeszcze niewyróżniająca się z tłumu kolejki, jest w jakiś sposób piękniejsza, ciekawsza i świeższa niż to, co miał do tej pory.

W chwilę potem zamiast czworga szczęśliwych nabywców mam:

a) jedną Martę, która szlochając błaga o zwrot pieniędzy na podstawie paragonu (i ja tę prośbę spełniam, choć na szybce napisano: PO ODEJŚCIU OD OKIENKA REKLAMACJI NIE UWZGLĘDNIA SIĘ, ale ona od okienka jeszcze nie odeszła, na tym polega przecież jej tragizm, więc jej oddaję)

b) parę zapatrzonych w siebie, choć przecież jeszcze nieznających swoich imion ludzi, którzy nic u mnie nie kupią, bo w swojej głupocie nie wiedzą nawet, że w tej dziedzinie za wszystko trzeba słono zapłacić.

c) jednego bezimiennego chłopca, który odchodzi od okienka nie zdążywszy nawet spojrzeć w kierunku jutowych worków z wzajemnością.

Tak, niestety, kończy się około połowa moich transakcji. Obroty nie wzrastają ani o włos, choć w mieście myślą, że ten interes to żyła złota.

Wszystko zaś zawdzięczam temu, że ludzie nie czytają ogłoszeń. A wystarczyłoby we wskazanym momencie odejść od okienka...

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Piękne. Świetny pomysł, gładko zrealizowany i potoczyście napisany. To jakoś bardzo trafia w moje klimaty. I punkt a) pod koniec - czysta metafizyka.
Gratuluję :-).

P.S. Jestem już trochę obeznany z ponowoczesnym (i nie tylko) kryzysem podmiotu, różnymi koncepcjami naszego bycia-w-świecie, a także z rozlicznymi praktykami Web 2.0 - ale polecenie "wybierz tożsamość" w systemie tych komentarzy wprawia mnie w jakieś dziwne zakłopotanie. Hmm.

malinowe pisze...

A co powiesz na hasło: "OSOBOWOŚĆ - EDYTUJ" ?! Żądają tego przy zakładaniu konta na myspace ;)

;*