17.03.2009

zapalniczka

szukam swoich dźwięków. zostawiłeś je rano na nocnej szafce albo na półce pod lustrem. pod dywanem?

przez efektowne, przyznasz, firanki, przebąkuje dzisiaj, które jest zdecydowanie mi dzisiaj niepotrzebne. jesteśmy jak drapieżnik i ofiara na moment przez ostatecznym starciem - pozostaję w bezruchu do tego stopnia, że moje ciało mogłoby wydawać ci się truchłem. zewnętrzność też zamiera, by tym lepiej zaczaić się w pobliżu, w oczekiwaniu na jedno zdradliwe drgnienie mięśnia. nie docenia moich możliwości.

w zjonizowanym powietrzu unosi się intensywny zapach nocy. rozszerzam nozdrza, wciągam go do płuc. nie ulega wątpliwości, że byliśmy tu. powonienie jest królem zmysłów - myślę sobie. nie ma żadnej formy artystycznej, która zdołałaby wykorzystać drzemiący w zapachu potencjał. niedawno ktoś częstował mnie herbatą o smaku grzanego wina - zaraz po otwarciu puszki mój organizm zareagował bezwzględnym, niezgodnym z savoir-vivrem protestem. próbowałam opanować przykurcz mięśni twarzy - bezskutecznie. cooo, niedobra? - pytasz jak cyklofrenik. dobrze pamiętasz, że ostatni raz piłam grzane wino w analogicznej do dzisiaj sytuacji.

na stole, który ustawialiśmy pośrodku pokoju zgodnie z zasadami feng shui oraz ze zdrowym rozsądkiem, rozrasta się pleśń. Jęzory polodowcowych jezior wdzierają się między strome i śliskie, zielone zbocza gór nie do pokonania. każdy szczyt kończy się tym samym, słodkim kraterem. Ale nie ma się czego bać - krzyczy echo do mieszkających w dolinach mikrobów - wulkany są już dawno wygasłe. Kilka pięter roślinnych poniżej stołu, na równinie dywanu, korkowe głazy narzutowe utrudniają komunikację pokoleniom mrówek, ciągnących jedne za drugimi niewidzialny sztandar swojej odwiecznej jednomyślności.

tuż nad wygasłymi gardłami wulkanów snuje się jeszcze smużka dymu, którym mogę się w końcu bezkarnie zachłystywać.

i nagle (około południa), w beztroskim królestwie uciszonej w pół słowa śmierci, rozlega się jak ryk syreny sygnał telefonu od ciebie. myślisz, że odbiorę. odbiorę - i co Ci powiem, książę?

nie podejdziesz mnie tak tanim sposobem - myślę sobie z satysfakcją, naciskając pod kołdrą spust zapalniczki z termometrem, którą mi przed wyjściem podarowałeś.

Brak komentarzy: