21.01.2010

zrób mi to a capella



zrób mi to a capella, opowiedz mi o tym unplugged.
prawdziwie dobre następstwa dźwięków w czasie bronią się jeszcze zanim je ponazywasz, więc nie martw się, że nie znasz nut.

liczba skal jest skończona; liczba stopni w skali jest skończona; liczba kombinacji czterotaktowych fraz jest skończona.

podobno mieszkał w nowym jorku the Man, who lived in Berlin, który wszędzie tropił szwindel, przykładał ucho do głośnika i ze skupioną uwagą, pietyzmem godnym lepszej sprawy, nakładał nową warstwę na kolejnej przezroczystej kalce do wielkiego poppalimpsestu. A każda piosenka miała swoją kalkę, a każda płyta miała swój plik, a każda wytwórnia miała swój katalog. celem życia the Man, who lived in Berlin było tropienie piosenek, które są zbyt podobne do innych. gdy tylko udało się wyniuchać fałszywkę, the Man, who lived in Berlin sporządzał specjalny raport dla ZAiKSu.

- no i co?
- no i Beatlesi do tego raportu nigdy nie trafili.


A potem przysżło po nich piąte pokolenie i zrobiło film, który miał uroku tyle tylko, ile pożyczył od ich piosenek, ale w tym przypadku tylko było aż. zarobiono wiele pieniędzy, aktorzy zostali nominowani do oskara w każdej kategorii, za fortuny pobudowali sobie ogromne domy i spłodzili wiele doskonałych genetycznie dzieci, które spłodziłyby jeszcze doskonalsze genetycznie dzieci, gdyby nie zaćpały się na śmierć w koledżu.

minęło sto lat. na drugim końcu świata maleńka dziewczynka obejrzała ten film i uroniła łzę. a ona przetoczyła się po jej policzku i kapnęła na klawiaturę jej laptopa. kapnęła unplugged.

Brak komentarzy: